Niewiele ponad połowa (51 procent) Amerykanów uważa, że Stany Zjednoczone pójdą na wojnę z Iranem „w ciągu kilka najbliższych lat” – wynika z opublikowanego we wtorek sondażu Ipsos dla agencji Reutera. Większość badanych nie popiera ewentualnego ataku prewencyjnego, natomiast powszechne (79 procent) jest przekonanie, że USA powinny zareagować zbrojnie, gdyby to Iran zaatakował jako pierwszy. Badanie zostało przeprowadzone w dniach 17-20 maja. 51 procent przekonanych o tym, że w ciągu kilku lat dojdzie do wojny USA z Iranem to wzrost o osiem punktów procentowych w stosunku do podobnego sondażu opublikowanego w czerwcu ubiegłego roku. Zagrożenie ze strony Iranu „poważne” W obecnym badaniu 53 procent respondentów określiło zagrożenie ze strony Iranu jako „poważne” lub „nieuchronne”, to wzrost o sześć punktów procentowych w porównaniu z ubiegłym rokiem. Dla porównania: 58 procent badanych określa dziś w ten sposób zagrożenie ze strony Korei Północnej, a 51 procent – ze strony Rosji. Choć Amerykanów bardziej niż w zeszłym roku niepokoi zagrożenie ze strony Iranu, to poparcie dla ewentualnego prewencyjnego ataku sił amerykańskich na ten kraj jest niewielkie. 60 procent ankietowanych jest przeciwko prewencyjnemu atakowi na Iran, 12 procent uważa, że USA powinny zainicjować taki atak. „Zobaczymy, co się stanie. Oni są bardzo wrogo nastawieni” Donald Trump… czytaj dalej » Jednak w przypadku, gdyby to Iran jako pierwszy zaatakował, czterech na pięciu badanych (79 procent) uważa, że Stany Zjednoczone powinny odpowiedzieć zbrojnie, przy czym 40 procent opowiada się za ograniczoną reakcją z użyciem lotnictwa, a 39 procent – za pełną inwazją. Wzrost napięcia na linii Waszyngton-Teheran W sondażu dla agencji Reutera niemal połowa, bo 49 procent badanych, zadeklarowała, że lnie akceptuje polityki Donalda Trumpa wobec Iranu, w tym 31 procent „zdecydowanie jej nie aprobuje”. Poparcia udziela natomiast 39 procent ankietowanych. W ubiegłym tygodniu Departament Stanu zarządził wyjazd z Iraku amerykańskich pracowników rządowych „niepełniących kluczowych funkcji”, a siły zbrojne USA po raz kolejny ostrzegły przed możliwymi zagrożeniami ze strony Iranu dla amerykańskich żołnierzy w Iraku. Na początku maja USA skierowały na Bliski Wschód grupę uderzeniową okrętów wojennych z lotniskowcem Abraham Lincoln, eskadrę bombowców B-52 oraz baterie Patriot. „Nigdy więcej nie próbujcie straszyć Stanów Zjednoczonych” Jeśli Iran nadal… czytaj dalej » W miniony czwartek Trump – pytany przez dziennikarzy, czy USA idą na wojnę z Iranem – odparł: „mam nadzieję, że nie”. Prezydent powiedział później, że liczy na rozwiązanie sporu z Teheranem poprzez negocjacje, ale w niedzielę oświadczył, że jeśli Iran nadal będzie groził USA, nie pozostanie to bez odpowiedzi. „To będzie oficjalny koniec Iranu” – napisał na Twitterze. We wtorek prezydent Iranu Hasan Rowhani powiedział, że opowiada się za rozmowami ze Stanami Zjednoczonymi, ale nie w obecnych warunkach. Również we wtorek agencja AP napisała, że demokraci, którzy w Izbie Reprezentantów mają większość, są zaniepokojeni, ponieważ retoryka Białego Domu przypomina im argumenty administracji prezydenta George’a W. Busha z okresu przygotowywania inwazji na Irak.(http://www.tvn24.pl)
]]>Kanadyjski premier dodał: „Nie będziemy przenosić ambasady z Tel Awiwu”. Odparł w ten sposób na pytanie o ocenę decyzji Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesieniu do tego miasta amerykańskiej ambasady w tym kraju.
Wcześniej minister spraw zagranicznych Kanady Chrystia Freeland podkreślała, że kwestia statusu Jerozolimy może być rozstrzygnięta „tylko jako część ogólnego uregulowania sporu palestyńsko-izraelskiego”. Premier Wielkiej Brytanii Theresa May oświadczyła, że nie zgadza się z decyzją amerykańskiego prezydenta. Wyjaśniła, że stanowisko jej rządu przewiduje ustalenie statusu Jerozolimy poprzez negocjacje pomiędzy Izraelem a Palestyńczykami, i dodała, że decyzja nie będzie pomocna dla pokoju w regionie.
Poważne zaniepokojenie oświadczeniem Trumpa wyraziła Unia Europejska. UE uważa, że uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela może mieć negatywne następstwa dla perspektyw pokojowych. Od decyzji zdystansowała się również niemiecka kanclerz Angela Merkel.
Prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył, że jednostronna decyzja USA w sprawie Jerozolimy jest godna pożałowania, sprzeczna z prawem międzynarodowym, a „Francja jej nie aprobuje”. Macron zaapelował też do zainteresowanych stron, by „za wszelką cenę uniknęły przemocy”.
Świeckie organizacje palestyńskie i islamskie stowarzyszenia we wspólnym oświadczeniu wezwały do strajku generalnego i organizowania wieców w odpowiedzi na oświadczenie prezydenta USA.